lucynka
Dołączył: 08 Mar 2006
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: Canada, Vancouver
|
Wysłany: Pią 19:57, 15 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Ksiadz Leszek wlasnie przeslal mi ten post:
Rozważania z cyklu "Rozmowy z Bogiem" ks. F. F. Carvajala.
15 września
23. NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY BOLESNEJ*
WSPOMNIENIE
1. Cierpienie Maryi łączy się z cierpieniem Jezusa.
2. Najświętsza Maryja Panna jako współodkupicielka.
3. Uświęcać własne cierpienie i ból. Zwracać się do Najświętszej Maryi
Panny, Pocieszycielki strapionych.
23.1 Matko, coś miłości zdrojem,
przejmij mnie cierpieniem swoim,
abym boleć z Tobą mógł.
Niechaj serce moje pała,
by radością mą się stała
miłość, którą - Chrystus Bóg1.
Pan zechciał, żeby Jego Matka była złączona z dziełem Odkupienia i dał Jej
udział w swoim największym cierpieniu. Wspominając dzisiaj to
współodkupieńcze cierpienie Maryi, Kościół zachęca do ofiarowania za
zbawienie własne i innych ludzi wielu - zwykle drobnych - cierpień
codziennego życia i dobrowolnych umartwień. Maryja, złączona ze zbawczym
dziełem Jezusa, nie cierpiała tylko jako dobra matka, która patrzy na swego
cierpiącego Syna oraz na Jego śmierć. Jej cierpienie ma taki sam charakter
jak cierpienie Jezusa: jest to cierpienie odkupieńcze. Cierpienie Maryi,
najczystszej i pełnej łaski służebnicy Pańskiej, w najgłębszym zjednoczeniu
z Synem, ma wartość prawie nieskończoną.
Nigdy w pełni nie zrozumiemy Jej niezmiernej miłości do Jezusa, która była
przyczyną Jej cierpień. Dlatego liturgia odnosi do Panny Bolesnej, podobnie
jak do Jezusa, słowa proroka Jeremiasza: Wszyscy, co drogą zdążacie,
przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie
przytłacza2.
Boleść Najświętszej Maryi Panny była większa z powodu Jej niezrównanej
świętości. Jej miłość do Jezusa pozwoliła Jej przeżywać cierpienia Jezusa
jako własne: "Gdy uderzeniami ranią ciało Jezusa, Maryja odczuwa wszystkie
te rany; gdy ciernie kłują Jego głowę, Maryja czuje się rozszarpywana przez
każdy ich kolec; gdy podają Mu żółć i ocet, Maryja odczuwa całą ich gorycz;
gdy rozciągają Jego ciało na krzyżu, Maryja cierpi całą tę przemoc"3. Im
bardziej się kogoś kocha, tym bardziej odczuwa się jego stratę. "Bardziej
przejmuje śmierć brata aniżeli śmierć nieznajomego, bardziej śmierć syna
aniżeli przyjaciela.. Otóż (...), ażeby zrozumieć jak wielka była boleść
Maryi przy śmierci jej Syna, trzeba by poznać, jak wielka była Jej miłość do
Niego. A kto kiedykolwiek potrafi zmierzyć tę miłość?"4.
Największe cierpienie Chrystusa, które wystąpiło podczas agonii w
Getsemani, cierpienie, które zadało Mu ból większy niż jakiekolwiek inne,
było spowodowane świadomością grzechu, czyli obrazy Boga, oraz jego
niegodziwością wobec świętości Boga. Najświętsza Maryja Panna, jak żadne
inne stworzenie, wniknęła w tę tajemnicę i miała udział w poznaniu zła i
ohydy grzechu, które było powodem Męki Jezusa. Jej serce przeżywało
śmiertelną agonię z powodu obrzydliwości grzechu, naszych grzechów. Maryja
była pogrążona w cierpieniu. I zważywszy, że każdy z nas w znacznej mierze
przyczynił się do jego pogłębienia, czy nie powinniśmy poważnie zastanawiać
się nad naszymi grzechami, ażeby Jej współczuć i wynagradzać rany zadane
Sercu Maryi i Sercu Jezusa?
23.2 Przez osoby, które Chrystus najbardziej kochał w swoim życiu, Maryję i
Józefa, Pan chce nam powiedzieć, że szczęście i moc odkupieńcza zawsze
znajdują się w pobliżu Krzyża. I chociaż całe życie Najświętszej Maryi
Panny, wraz z życiem Jej Syna, było zwrócone ku Kalwarii, istnieje
szczególny moment, w którym bardzo wyraźnie widoczny jest Jej udział w
cierpieniach Mesjasza, Jej Syna. Maryja wraz z Józefem przybyła do Świątyni,
aby zgodnie z Prawem poddać się oczyszczeniu, chociaż była czysta, i aby
ofiarować Najwyższemu swego Syna. Przy tej ofierze ze swego Syna widziała
ogrom Jego odkupieńczej ofiary, jak to zapowiadali prorocy. Poza tym Bóg
zechciał odsłonić Jej wówczas głębię tej ofiary oraz Jej udział w tej
ofierze. Uczynił to przy pomocy "męża sprawiedliwego", Symeona, który,
natchniony przez Ducha Świętego, powiedział do Maryi: Oto Ten przeznaczony
jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu
sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły
zamysły serc wielu5.
Słowa skierowane do Maryi wyraźnie zapowiadają, że Jej życie będzie
wewnętrznie złączone z dziełem Syna. "Słowa Symeona są jakby drugą
zapowiedzią dla Maryi, gdyż wskazują na konkretny wymiar historyczny, w
którym Jej Syn wypełni swoje posłannictwo, to jest wśród niezrozumienia i w
cierpieniu (...). Objawiają również, że swoje posłannictwo będzie musiała
przeżywać w cierpieniu u boku cierpiącego Zbawiciela i że Jej macierzyństwo
pozostanie w cieniu i będzie bolesne"6. Pan nie chciał zaoszczędzić swojej
Matce niebezpieczeństwa nagłej ucieczki do Egiptu, kiedy wraz z Dzieciątkiem
i św. Józefem urządziła się już może w skromnym domu w Betlejem i zaczynała
cieszyć się życiem rodzinnym z Jezusem. Bóg nie oszczędził Jej wygnania na
obcej dla Niej ziemi, gdzie musiała rozpocząć wszystko od nowa, dysponując
tylko niewielką liczbą rzeczy, które zdołała ze sobą zabrać opuszczając
pośpiesznie Betlejem. I znowu, po ponownym zamieszkaniu w Nazarecie, musiała
przeżyć niepokój poszukiwania Jezusa w Jerozolimie, kiedy skończył On
dwanaście lat. Ile trwogi doświadczyło wtedy serce Matki! A później, podczas
publicznej posługi Pana, dochodziły do Jej uszu pogłoski o knowaniu ze
strony Żydów, o niezrozumieniu... W nocy, w której Jezus został wydany,
dochodziła do Niej jedna wiadomość za drugą, każda coraz bardziej
przerażająca, a rankiem słyszała okrzyki domagające się Jego śmierci,
widziała samotność i opuszczenie swojego Syna, spotkanie z Nim w drodze na
Kalwarię... Któż może pojąć ogrom boleści, która przepełnia serce
Najświętszej Maryi Panny? Maryja jest tam... Widzi, jak przybijają Jej Syna
do krzyża... A potem następują obelgi, długie konanie ukrzyżowanego...
Jakże smutna i strapiona
była ta błogosławiona,
z której się narodził Bóg.
Jak cierpiała i bolała,
jakże drżała, gdy widziała
Dziecię swe wśród śmierci trwóg.
Któryż człowiek nie zapłacze,
widząc męki i rozpacze
Matki Bożej w żalu tym?
Któż od smutku się powstrzyma,
mając Matkę przed oczyma,
która cierpi z Synem swym?7
Pamiętając, że nasze grzechy nie pozostają z boku, lecz odgrywają czynną
rolę w tym cierpieniu Naszej Matki, prośmy Ją dzisiaj, by nam pomagała
dzielić z Nią Jej ból, odczuwać głęboki wstręt do wszelkiego grzechu tak,
żebyśmy byli bardziej wielkoduszni w zadośćuczynieniu za nasze grzechy i za
grzechy, które codziennie popełniane są na świecie.
23.3 Dzisiejsze święto skłania nas do przyjmowania cierpień i przeciwności
życia w celu oczyszczenia naszego serca i współodkupiania z Chrystusem.
Najświętsza Maryja Panna uczy nas powstrzymywania się od narzekania na
choroby, gdyż Ona nigdy nie narzekała; zachęca nas do jednoczenia się z
odkupieńczym Krzyżem swego Syna i do znoszenia naszych cierpień dla dobra
własnej rodziny, Kościoła i całej ludzkości.
Cierpieniem, które mamy uświęcać, są drobne codzienne przeciwności:
przedłużające się oczekiwanie, zmiana planów, konieczność odłożenia
realizacji naszych zamierzeń... Kiedy indziej wystąpi ono w postaci ubóstwa,
braku nawet najpotrzebniejszych rzeczy, braku pracy, dzięki której utrzymuje
się rodzinę. Ubóstwo to może być wspaniałym środkiem do większego
zjednoczenia z Chrystusem, naśladowania Jego absolutnego oderwania się od
rzeczy, nawet niezbędnych. Spoglądajmy na Maryję patrzącą na swego Syna,
którego pozbawiono nawet szaty, którą Ona własnoręcznie Mu utkała.
Odnajdziemy wówczas pociechę i siły, żeby podążać naprzód z pokojem i
pogodą.
Może też dotknąć nas choroba, a wtedy powinniśmy prosić o łaskę
przyjmowania jej jako skarbu, jako przejawu Bożej czułości, i dziękować za
czas, w którym może nie potrafiliśmy doceniać daru zdrowia. Choroba we
wszystkich swoich formach, także choroba psychiczna, może być probierzem
wykazującym solidność naszej miłości do Pana i ufności w Niego. W czasie
choroby możemy szybciej wzrastać w cnotach, zwłaszcza teologicznych: w
wierze, gdyż uczymy się widzieć w tym stanie opatrznościową rękę naszego
Ojca Boga; w nadziei, gdyż zawsze jesteśmy w Jego rękach, ale szczególnie,
kiedy jesteśmy słabsi i potrzebujący; w miłości, ofiarując cierpienie,
świecąc przykładem radości, z jaką przyjmujemy chorobę, której chce lub
którą dopuszcza dla naszego dobra Bóg.
Często najtrudniejszą rzeczą w chorobie jest forma, w jakiej ona
występuje: jej przewlekłe trwanie, słabość, którą ze sobą niesie, zależność,
do której nas zmusza, smutek pochodzący z samotności, niemożności pełnienia
obowiązków stanu, a w wypadku kapłana, na przykład, brak możliwości
kontynuowania dzieł apostolskich; dla zakonnika - niezdolność do życia
według reguły swojego zgromadzenia; dla matki - zajmowania się dziećmi.
Wszystkie te sytuacje są ciężkie i niepokojące dla naszej natury. Mimo
wszystko, po zastosowaniu wszystkich środków do odzyskania zdrowia, które
nam podsuwa roztropność, należy powtarzać za świętymi: O, Boże mój!
Przyjmuję wszystkie te zmiany: to, czego Ty chcesz, kiedy chcesz i jak
chcesz. Prośmy Go o większą miłość i mówmy Mu spokojnie, z całkowitym
zdaniem się na Niego: "Chcesz tego, Panie?... Ja również tego chcę!"8
Kiedy czujemy, że ciężar ten staje się dla naszych słabych sił nie do
zniesienia, zwróćmy się do Najświętszej Maryi Panny z prośbą o pomoc i
pociechę, "gdyż Ona pozostaje pocieszycielką w tylu cierpieniach fizycznych
i moralnych, które nękają ludzkość. Ona zna dobrze nasze cierpienia i nasze
strapienia, gdyż również Ona cierpiała od Betlejem do Kalwarii: Twoją duszę
miecz przeniknie. Maryja jest naszą Matką duchową, a matka zawsze rozumie
swe dzieci i pociesza je w ich troskach.
Z drugiej strony, Ona przyjęła od Jezusa na Krzyżu szczególną misję
miłowania nas, tylko i zawsze po to, aby nas zbawić, ukazując nam krzyż i
raj (...).
O, Matko Pocieszycielko, pociesz nas wszystkich, spraw, byśmy wszyscy
rozumieli to, iż klucz do szczęścia polega na dobroci i wiernym naśladowaniu
Twojego Syna Jezusa"9. Ona zawsze wie, jaka jest najlepsza droga, którą
powinniśmy za Nim podążać.
* Dzisiejsze święto, następujące zaraz po Podwyższeniu Krzyża Świętego,
przypomina nam szczególną więź i udział Maryi w Ofierze swego Syna na
Kalwarii. Pobożność chrześcijańska od samego początku rozważała przekaz
Ewangelii o obecności Najświętszej Maryi Panny przy Krzyżu. W wieku XIV
pojawia się Sekwencja mszalna Stabat Mater Dolorosa. Papież Pius VII w roku
1814 włączył ją do tekstów liturgicznych całego Kościoła, a w 1912 roku św.
Pius X ustanowił to święto w dniu 15 września, w oktawę Narodzenia
Najświętszej Maryi Panny. Matka Najświętsza uczy nas dzisiaj, jak wielkie
współodkupieńcze znaczenie mogą mieć nasze bóle i cierpienia.
1 Sekwencja Mszy św., hymn Stabat Mater.
2 Lm 1,12.
3 A. Tanquerey, La divinización del sufrimiento, s. 108.
4 Św. Alfons M. Liguori, Pochwały Maryi, 2, 9.
5 Łk, 2,34-35.
6 Jan Paweł II, Encyklika Redemptoris Mater, 16.
7 Sekwencja Mszy św., hymn Stabat Mater.
8 Bł. Josemaría Escrivá, Droga, 762.
9 Jan Paweł II, Homilia, 13 IV 1980.
Post został pochwalony 0 razy
|
|